środa, 18 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY

- Bo ja....- zaczęłam.
- Tak?- spytał Harry.
- Bo widzisz ja...- nie mogłam wymówić prawdy.
- Ania, pospiesz się, wzywają nas już!- przerwała Karolina.
- Co się stało?- ponownie spytał Harry.
- Ja...ja...kocham cię i do końca życia będę o tobie pamiętała.- stchórzyłam.
- Ja ciebie też. Zobaczysz, mamy całą przyszłość dla siebie.
Znowu zaczęłam płakać tak donośnie jak wcześniej. Czemu ja jestem taka głupia?! Czemu mu nie powiem?!
- Muszę iść.
Ostatni raz wtuliłam się w Harry'ego. Biło od niego takie ciepło... Rozczochrałam mu włosy, pomachałam na pożegnanie i udałam się wąskim korytarzem w stronę samolotu. Obie z Karoliną płakałyśmy jak głupie, ludzie się na nas dziwnie patrzyli, ale w tej chwili miałam ich gdzieś. Nie przeszkadzali mi nawet paparazzi, którzy zrobili nam przed chwilą miliony zdjęć. Czułam się tylko zła na samą siebie, że dalej go okłamuję. Byłam zbyt słaba, aby powiedzieć mu prawdę. Obwiniałam się o wszystko.
Chwilę później znalazłyśmy się w samolocie. Całą podróż siedziałyśmy w milczeniu. Wreszcie doleciałyśmy, moi rodzice nie mogli nas odebrać, więc byłyśmy zmuszone wezwać taksówkę.
- Załóż okulary przeciwsłoneczne tak jak ja. Masz zapuchnięte całe oczy.- powiedziała Karolina.
Po chwili zrozumiałam o co jej chodzi. Posłusznie zrobiłam to o co prosi i wsiadłam do samochodu. Jedziemy, jedziemy, za oknami widać tylko rozmazane konary drzew. Powoli się ściemniało.Czasem mijaliśmy jakieś zatłoczone ulice. Wtedy w radiu usłyszałam ją. Ich piosenkę, tak dobrze mi znaną. "Moments". Ahh... czy cały świat jest przeciwko mnie?! Z moich oczu znowu zaczęły spływać pojedyncze łzy. Kątem oka zobaczyłam, że Karolina też płacze. Słuchając jej wspominałam te wszystkie wydarzenia związane z nimi, doskonale je pamiętałam.
- Coś się stało?- spytał ciekawski kierowca wychylając się do lusterka.
- Niech pan jedzie dalej.- tylko tyle udało mi się wydusić w miarę normalnym głosem.
Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnie i ruszył ze skrzyżowania.
15 minut później podjechaliśmy najpierw do mnie, a potem pod dom przyjaciółki. Z trudem udało mi się wnieść walizki do pokoju.
- Już jestem!- krzyknęłam, lecz nikt nie odpowiadał.
No tak. Rodzice w delegacji, a brat jak zwykle się gdzieś włóczy.
Szybko udałam się do łazienki. Kiedy tylko spojrzałam w lusterko zdałam sobie sprawę, że Karolina miła rację mówiąc mi, że mam całe zapuchnięte oczy. Wyglądałam strasznie. I jeszcze te rozkopane włosy.... Niewiele myśląc weszłam do kabiny prysznicowej. W tym momencie woda przynosiła mojemu ciału ulgę, której właśnie teraz potrzebowałam. Na dworze było już ciemno, przebrałam się w piżamy i usłyszałam trzaśniecie drzwiami.
- Kto tam?- krzyknęłam.
Nikt nie odpowiadał. Wystraszyłam się. Po chwili drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a w nich ujrzałam brata.
- Nie strasz tak mnie. Myślałem, że wracasz jutro.
- Ja mam cię nie straszyć? To ty odpowiadaj, a nie mnie się czepiasz!
- Coś widzę , że nie jesteś  w humorze. Wakacje się nie udały?
- Udały.... - czułam, że za chwilę się popłaczę.-...możesz już iść? Chciałam się położyć.
- Jasne. Jutro poopowiadasz co ciekawego zwiedziłaś.
Wyszedł. I co ja mam im opowiedzieć? Właściwie to nic nie zwiedziłam. Mam im zdać relację z wypadu na dyskotekę, po której wylądowałam z chłopakiem w łóżku? Raczej nie.... No właśnie znowu o nim myślę. Mówiłam już, że jestem beznadziejna?
Po godzinie przewracania się z boku na bok wreszcie usnęłam. Obudziłam się z krzykiem i kroplami potu na całym ciele.Było jeszcze ciemno, do pokoju wpadały tylko białe odcienie księżyca.
- Co się stało?- spytał zaspany, ale zarazem wystraszony brat.
- Miałam koszmar, nie chciałam cię obudzić.
- Już, spokojnie.- dosiadł się na krańcu łóżka i mocno przytulił. Kołysał mnie w rytm wskazówek zegara wiszącego na ścianie. Usnęłam. Obudziłam się dopiero nad ranem. Znowu byłam cała wilgotna, szybko poszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i osunęłam się na nogach po ścianie.
Co się ze mną dzieję? Przerwał mi dźwięk telefonu. Wprawdzie od ostatniej rozmowy z Alice był lekko potrzaskany, ale udało się go złożyć.
- Śpisz jeszcze?- usłyszałam głos Karoliny.
- Nie, całą noc miałam koszmary.
- To tak jak ja. Jakoś nie mogę się pozbierać.
- Ze mną jest tak samo. Wpadnij to pogadamy.
- Ok. Będę za pół godziny.
Zeszłam na dół coś zjeść. Oczywiście znowu zostałam sama. "Musiałem wyjść. W lodówce masz śniadanie"- taką karteczką przywitałam dzień.
Szybko zjadłam i poszłam z powrotem do siebie. Karoliny jeszcze nie było więc weszłam na Twittera.Nie byłam na nim od ponad tygodnia. To co zobaczyłam wywołało u nie niepohamowaną falę płaczu. Pół miliona dziewczyn mi groziło. To przez te zdjęcia, na których chłopaki mną podrzucali. Po co Niall je dodał? Oliwy do ognia dodały jeszcze te wykonane przez paparazzich na lotnisku. Po prostu świetnie! Tak czytałam te wszystkie posty, kiedy natknęłam się na wpisy chłopaków. Bronili mnie, ale to i tak nic nie dawało. Każda z ich "fanek" wymyślała coraz to nowsze pomysły, jakimi można się mnie pozbyć. Nie chciałam tego czytać. Już zamykałam klapkę laptopa kiedy zobaczyłam, że na skype'ie dzwoni do mnie Harry. Po chwili zastanowienia odebrałam.
- Część. -zaczął.
- Hej.- w moim głosie nie było entuzjazmu.
- Czytałaś?- domyślił się.
- Przed chwilą.
- Nie przejmuj się, nic ci się nie stanie.
- Ale ja nie boję się o siebie tylko o nas. One niszczą to wszystko.
- Nie mogę nic zrobić. To jest moja praca. Gdyby faktycznie były moimi fankami powinny zrozumieć, że mam prawo do szczęścia.
- Do nich to nie dociera.
- Postaram się jakoś zainterweniować. Nie martw się.
- Spróbuję. I co u was słychać?- starałam się zmienić barwę głosu na weselszą.
- Za 2 godziny mamy koncert, więc nie pogadamy długo, bo zaraz muszę się szykować.
- Rozumiem, ja też muszę kończyć. Za chwilę przyjdzie Karolina.
- Tęsknie....
- Ja też, ale niedługo się spotkamy.
- Niedługo? Dopiero we wrześniu!- podniósł głos.
- Wytrzymamy, zobaczysz.
- Mam nadzieję.
- Ja też.- po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie płacz, to nic nie da.
- Wiem, ale nie umiem nad tym zapanować.
Po chwili on też płakał. Pogadaliśmy jeszcze parę minut i się pożegnaliśmy. Usłyszałam dzwonek do drzwi.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto kolejny rozdział. Komentujcie, to dla mnie olbrzymia motywacja. Wiecie, że napisaliście już tu 168 komentarzy? Głosujcie też w nowej sondzie(bardzo dla mnie ważnej), od tego będzie zależeć koniec, który zbliża się wielkimi krokami. Ale jeszcze trochę będę pisać , więc dalej tu wchodźcie. A potem.....może nowy blog? Nie wiem. Jak widzicie zmieniłam lekko wygląd , ten jest dla mnie bardziej przejrzysty, ale jeżeli bardzo chcecie to mogę zmienić na tamten. Kolejny rozdział  powinnam dodać w piątek, ale mam urodziny, więc robię sobie wolne:) Dodam w sobotę. Dwudziestkę chciałabym zadedykować Kanii. Ten jest trochę nudny, ale tak jakoś wyszło. Mój email (ania296505@wp.pl) tam też piszcie swoje opinie. Możecie zadawać pytania typu "jak wpadłam na taki pomysł" itd. Pewnie będziecie zawiedzione, że Ania nie powiedziała o chorobie, ale wymyśliłam lepszy pomysł.(mam taką nadzieję). Pa:)

Ps. Polecajcie mój blog innym. Bardzo mi na tym zależy.