środa, 4 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Spałam dzisiaj w swoim pokoju. Sama. Karolina była oczywiście u Louis'a, a Harry.... nie wiem. Jednak na pewno go tu nie  było. Pewnie został ze swoją nową przyjaciółką- Alice. Jak ja jej nie cierpię. Nie chciałam wstawać i do nich iść. Jak on mógł?! Byliśmy razem, wyjeżdżałam za kilka dni, a on zabawia się z moim największy wrogiem. W dodatku nie mogłam nic zrobić, bo ona trzymała mnie w garści. Po prostu świetnie. Leżałam już dosyć długo, powoli zaczynałam być głodna. Niestety ja wynajmowałam tylko pokój, a nie tak jak chłopaki apartament z wielką kuchnią. Musiałam zejść na dół.
Nie chciałam jeść u nich. Nagle do pokoju wpadła Karolina.
- Zbieraj się, już południe, chłopaki na ciebie czekają.
- To się nie doczekają.
- Przestań już, ona dla niego nic nie znaczy.
- Wczoraj miałaś inne zdanie..
- Ale już je zmieniłam. On cię naprawdę kocha.
- Gdyby tak było siedziałby tutaj ze mną, a nie z nią.
- Jesteś zbyt zazdrosna, gadał przed chwilką z Louis'em i powiedział mu, że żałuję, że pojechał do tego szpitala.
- Ale to nie szpital chodzi.
- A o co?
- O to, że mi nie uwierzył, tam na boisku. W związku zaufanie to podstawa.
- W takim razie czemu go oszukujesz, czemu nie powiesz mu prawdy o swojej chorobie?
Milczałam. Wstałam z łózka, ubrałam się i postanowiłam zejść do restauracji na śniadanie.
- Gdzie idziesz?- spytała mnie Karolina.
- Na śniadanie.- odpowiedziałam.
- No wreszcie, chłopaki na nas czekają.
- Chyba mnie nie zrozumiałaś, idę na śniadanie do restauracji, a nie do chłopaków.
- Ania, nie obrażaj się tak. On nie chciał....
- Wynajął cię na adwokata, że go tak bronisz?
- Nie. Zrobisz jak uważasz, ale potem możesz tego żałować. Tym bardziej, że....
- ....długo już sobie nie pożyję.- dokończyłam za nią.- To chciałaś powiedzieć?
Nie dałam jej odpowiedzieć, wybiegłam z pokoju.
Po chwili znalazłam się już na dole, zamówiłam naleśniki (jak zwykle) i pozostało mi tylko czekać na zamówione jedzenie.  Po kilku minutach podał mi je kelner. Nie spieszyłam się, powoli przeżuwałam każdy kęs. Wtedy ujrzałam jego, Harry'ego. Stał i patrzył  na mnie smutnie.
- Po co przyszedłeś?- zaczęłam.
- Powinniśmy porozmawiać.
- Nie wiem czy jest o czym.
- Jest. Wczoraj nie wiem czemu tak się zachowywałem. Nie uwierzyłem ci, a okazało się, że to nic poważnego, zwyczajne stłuczenie....
- Mówiłam, że jej nawet nie dotknęłam.
- Wiem, powiedziała, że musiało jej się wydawać. Nie złość się na nią, ona nie ma tutaj nikogo...
- Ma ojca, to do niego przyjechała. Zastanów się wogóle o czym ty mówisz. Przyszedłeś tutaj jej bronić?! Myślałam, że chcesz porozmawiać o nas.
- Chcę...ja przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło...
- Wybacz, ale chcę zjeść w spokoju.
- Nie pójdę stąd dopóki mi nie wybaczysz.
- I myślisz, że o wszystkim zapomnę!? Kiedy ona tylko się pojawiła nie zamieniłeś ze mną nawet słowa. Ona była ważniejsza, a ja?! Ja stałam z boku i patrzyłam jak się do ciebie wdzięczy. Myślisz, że to był przyjemny widok?! W dodatku ty nic z tym nie robiłeś.- wykrzyczałam mu w twarz.
Jacyś obcy ludzie zaczęli się na mnie patrzeć, w tej chwili mnie to nie obchodziło. W końcu to nie mnie tutaj każdy zna.
- Ciszej, wszyscy się na nas patrzą.- uspokoił mnie Harry.
- To niech się patrzą. Mam ich gdzieś. Miałam stąd jechać po tym incydencie z fanką, ale zostałam specjalnie dla ciebie, żebyśmy mogli jeszcze ze sobą pobyć, a ty?! Ty znajdujesz sobie inną.
- Nie mów tak.
- Bo co?!
- Ona dla mnie nic nie znaczy, uwierz mi, ty jesteś najważniejsza, to ciebie kocham, nie ją. Chodź do nas. Alice pojechała już do siebie.
- To ona tu spała?!
- Yyyy... tak. Zayn się chyba w niej zakochał.
- A Pauline? On ją kocha....
- Sam już nie wiem. Jego się zapytaj. Proszę spędźmy te ostatnie dni razem. Błagam...
Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Z jednej strony byłam na niego tak wściekła, ale z drugiej nie umiałam się na niego gniewać.
- Masz szczęście, że jadę za trzy dni. Inaczej tak łatwo by ci nie poszło.
Rzucił mi się na szyję. Po chwili poszliśmy do pokoju chłopaków. Harry miał rację, Alice nie było, ale to nie oznaczało, że za chwilę nie może przyjść. Pewnie Zayn po nią zadzwoni. Poszłam do ich kuchni czegoś się napić.
- Nalejesz mi też?- spytał Zayn, który wszedł za mną.
- Jasne. Podaj tylko szklankę.
Piliśmy w milczeniu, postanowiłam z nim pogadać o Pauline. Nie wiedziałam jak zacząć.
- Może zaprosisz dzisiaj Pauline?
- Yyyy.... jest zajęta chyba....- zarumienił się, widać, że kłamał.
- Nie chodzi chyba o to....Zakochałeś się w Alice.
Nic nie odpowiedział.
- Jeżeli nie chcesz to nie mów- ciągnęłam dalej.
- Szczerze mówiąc to nie wiem co powiedzieć. Wiem, że nie powinienem tak jej zostawiać, ale kiedy jestem przy Alice czuję się zupełnie inaczej. Tak swobodnie....
- Bo ona też pali?- spytałam z drwiną.
- Nie,ona jest inna, niż wszystkie dziewczyny.
Faktycznie, takich debilek mało jest na świecie. Jednak tego mu nie powiem.
- Posłuchaj, macie czas, nie rób niczego pochopnie, potem możesz tego żałować.
- Wiem, zastanowię się jeszcze.
- Jeżeli zwiążesz się z Alice pamiętaj, żeby szczerze porozmawiać z Pauline. To nie będzie łatwe, ale musisz  spróbować.
- Wiem.
Do kuchni wpadł Louis, więc musieliśmy przerwać.
- A wy co tutaj tak flirtujecie?- spytał.
- Nie flirtujemy tylko zjadamy ci marchewki.- odpowiedziałam mu.
- Nie!!! Tylko nie marchewki!!! One są moje!!!
W tej chwili nastąpiło to czego zupełnie się nie spodziewałam. Złapał mnie i przerzucił przez plecy.
Biegał tak ze mną po całej kuchni, a potem po salonie. Inni zamiast mi pomóc się wydostać tylko śmiali się i krzyczeli "Podaj do mnie". Jakbym była jakąś piłką.
- Długo jeszcze zamierzasz mnie tak nosić?- zapytałam. Wiedziałam, że w końcu braknie mu sił.
W odpowiedzi na moje pytanie rzucił mnie w objęcia Harry'ego. W momencie kiedy leciałam, myślałam, że zwymiotuję, ale powstrzymałam się, nie chciałam narobić sobie wstydu.
- Puść mnie!!!
Zaczął tylko się śmiać. Niall wyciągnął telefon i zaczął robić zdjęcia. Świetnie. Nie wiem co mu odbiło, ale po chwili dodał je na Twittera. Miałam tego dość. Aktualnie znajdowałam się na rękach u Zayn'a. Musiałam obmyślić jakiś plan, tylko jaki?
Kiedy mijaliśmy kanapę, szybko złapałam poduszkę. Potem gdy wchodziliśmy w zakręt, podrzuciłam mu ją pod nogi. Efekt? Leżeliśmy na ziemi, a wszyscy się ze mnie śmiali. Byłam cała poobijana, no ale cóż. To była konieczność.
Wreszcie doczołgałam się do kanapy i opadłam. Miałam dość.
- Ja chcę jeszcze!- krzyknął Louis i zaczął się do mnie zbliżać.
- Nie!!!
Na szczęście tylko żartował.
- A więc jakie plany na dziś?
- Nie mam pojęcia.
- Może zadzwonimy po Alice?- zapytał uradowany Zayn.
Poczułam, że mój koszmar znowu się zaczyna.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział za nami. Błagam komentujcie i głosujcie w nowej sondzie. Jakbyście mieli jakieś pytania oto mój email:   ania296505@wp.pl  Poddałam się świątecznemu nastojowi i stworzyłam wyjątkową pisankę. Bądźcie wyrozumiali, bo nigdy nie miałam i raczej już nie będę miała talentu plastycznego.   Jutro dodam jeszcze jedno. Pa:)