*oczami Harry'ego*
Nie mogłem usnąć. Wciąż przed oczami miałem wydarzenia sprzed kilku godzin. Widok zapłakanej Ani, kiedy przyjechałem do hotelu, zmartwienie chłopaków i ten straszny niepokój, który ogarnia całe moje ciało. Na szczęście już usnęła, długo cała dygotała, obwiniała się o to wszystko. Próbowałem jej pomóc, ale na marne.
Odwracałem się z boku na bok, nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Usłyszałem w kuchni krzątanie, postanowiłem, że sprawdzę kto to. W ciemności powoli zauważałem sylwetkę.
- Co się tak skradasz?- to był Louis.
- Wydaje ci się.
- Ty też nie możesz spać?
- A co nie widać?- byłem już zmęczony, powoli stawałem się chamski.
- Przyszedłem się napić, ale jak chcesz mogę zostawić cię samego...
- ....nie, sorry, ale to wszystko mnie przerasta. Sława, paparazzi, fanki. Ostatnio nie mogę się w tym wszystkim odnaleźć.
- Po prostu zmieniły ci się priorytety.
- Chyba masz rację. Odkąd poznałem dziewczyny, wszystko wydaje mi się inne, lepsze.
- Uważam dokładnie tak jak ty. To dzisiejsze zdarzenie... Nie wiem skąd w ludziach tyle agresji.
- Nie chcę tego pamiętać.
- Nikt nie chce.
- Ok, skończmy gadać o mnie. Czemu nie śpisz, jest trzecia nad ranem?
- Nie mogę usnąć.
- Z powodu....
- Z powodu dziewczyn.
- O co chodzi? Chyba nie tylko o dzisiejsze wydarzenie?
-Też, ale nie tylko. Dzisiaj zdałem sobie sprawę jak bardzo zależy mi na Karolinie.
- Jej na tobie też zależy.
- I co z tego, jeżeli musi wracać?!- podniósł głos, czułem, że za chwilę się popłacze.
- Ciszej obudzisz wszystkich.- po chwili dodałem- Nie przejmuj się, jakoś to będzie.- pocieszyłem go, choć w duchu tak nie sądzę. Za tydzień wyjeżdżają, a my? My zostajemy tu do końca wakacji, a potem wracamy do Los Angeles. To jeszcze dalej od Polski. Czasem żałowałem, że się tam przeprowadziliśmy, ale tam znajduje się nasza nowa wytwórnia. Brakuje mi Londynu, może to dziwnie zabrzmi, ale brakuję też mi tego cholernego deszczu, który tu ciągle pada. Na ziemię przywołał mnie Louis.
- O czym myślisz?
- Zastanawiam się nad swoim życiem. Czy to co robię ma sens? Nie wiem czy walczę o to na czym mi najbardziej zależy. Chciałbym to rzucić i jechać z Anią do Polski. Nauczyłaby mnie języka, poszedłbym na jakieś studia, czy coś, potem znalazłbym pracę i żylibyśmy długo i szczęśliwie. Przede wszystkim w spokoju. A tak, ona nie będzie nawet chciała wyjść ze mną na głupi spacer. Będzie się po prostu bała.
- Też ostatnio o tym myślałem. Sława nie jest mi potrzebna do szczęścia.- uśmiechnął się łobuzersko i poruszył brwiami. Wiedziałem, że mówi poważnie i nie zawaha się przed niczym. Był zdesperowany pragnieniem szczęścia, zupełnie jak ja. Więc może to rzucić?
*oczami Ani*
Spałam już dosyć długo,ale nie chciałam jeszcze wstawać. Za oknem jak zwykle padał deszcz, dodatkowo wiało. Jednak pogoda nie jest jedynym powodem. Nie chciałam się z nikim widzieć po tym ostatnim zdarzeniu. Nie umiałabym im chyba spojrzeć w oczy. Harry ciągle mi mówi, że to nie moja wina,ale ja czuję coś innego. Słowa tej dziewczyny głęboko mnie zraniły. Szczególnie jedno zdanie: "Ty go zranisz". Nie mogłam przestać o tym myśleć. W tej chwili pół świata próbuje odnaleźć o mnie jakieś informacje. A co jeżeli im ktoś pomoże? Jeśli się dowiedzą? Nie mogę na to pozwolić, dlatego postanowiłam, że muszę stąd jak najszybciej wyjechać. Nie wiem czy do domu, może jakieś ciepłe kraje w najmniej znanym zakątku świata? Poopalałabym się przez tydzień,a potem bym wróciła do Polski. Zostałabym tam dłużej, ale co dwa tygodnie muszę się zgłaszać do klinki. Ostatnio byłam trzy dni przed wylotem do Londynu. Chociaż właściwie, umrzeć na jakieś bezludnej wyspie? Brzmi całkiem nieźle. Muszę się nad tym zastanowić. Pomysł nie jest wcale taki zły. Czuję, że właśnie w tym momencie mogłabym umrzeć, nie musiałabym żegnać się na lotnisku z chłopakami, nie musiałabym im mówić prawdy. Całkiem nieźle to wymyśliłam. Zrobiłabym tak gdybym była bardziej odważna, ja nawet boję się powiedzieć chłopakowi, którego kocham nad życie, że go okłamuję, oszukuję, że umrę. Ale życie w kłamstwie jest prostsze. Achhh, ja to zawsze muszę coś zepsuć,a mogłoby być tak pięknie. Żyłabym sobie z nim w małym drewnianym domku z gromadką dzieci, może czasami próbowałaby zabić mnie jakaś fanka, ale to jest szczegół. Nagle ktoś przerwał moje rozmyślania. Drzwi do pokoju powoli zaczęły się otwierać, a ja już żałowałam, że się obudziłam.
- Muszę ci coś powiedzieć. Coś od czego będzie zależało całe nasze życie.- powiedział mój chłopak.
Zmiękłam, "całe nasze życie". Zakładał wspólną przyszłość, nie wiedział tylko, że ona szybciej się skończy, niż się zaczęła.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To już dziesięć rozdziałów! Mały jubileusz:) Chciałam wszystkim podziękować za taką dużą ilość wejść. Blog mam dopiero półtorej tygodnia, a was jest, aż tyle. Mam nadzieję, że was nie zawiodę. A co do komentarzy....może pobijecie rekord ostatniego rozdziału? Co wy na to?
I jeszcze jedno. Jak myślicie Harry i Louis porzucą zespół i wyjadą do Polski? Ania powie w końcu Harry'emu całą prawdę? Odpowiadajcie w komentarzach.