niedziela, 8 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY część 1


Wstałam dosyć wcześnie. Za wcześnie jak na mnie. Harry jeszcze spał, pewnie nie tylko on. Do późna oglądaliśmy filmy. Zachciało mi się pić więc poszłam do kuchni. Zarzuciłam tylko na siebie jego koszulę, tak na wszelki wypadek, gdybym kogoś obudziła. Od razu odżyły wspomnienia, to właśnie w niej wszystkich nabraliśmy. Zawsze będę to pamiętać. Jednak słowo „zawsze” to pojecie względne. Może powiem inaczej. Do końca życia będę to wspominać, czyli już niedługo.  Weszłam do kuchni i muszę przyznać, że się zdziwiłam, i to nie byle jak. Otóż stał tam Louis. Zdziwiłam się, ponieważ on zawsze wstaje ostatni, a tu nagle takie coś. Jest dopiero 7. Normalnie przewracałby się na drugi bok.
- To ty już wstałaś?- spytał.
- Mogłabym zadać to samo pytanie. Zawsze śpisz do południa.
- Wiem, ale tak jakoś….-  plątał mu się język, ale nie był pijany- …nie mogę.- po policzkach zaczęły spływać mu łzy.
Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Co się stało?- starałam się zachować spokojny głos.
- Chodzi o Karolinę. Czemu musicie wyjeżdżać? Nie możecie zostać jeszcze chociaż kilka dni?
- To nie jest taki proste.
- Jest. Tylko wy nie chcecie.
- Gdybym nie chciała wróciłabym już po tym incydencie z fanką. Nie zrobiłam tak , tylko zostałam. Doceńcie to.
- To tylko kilka dni…
- Nie, ale nie przejmuj się, lecimy dopiero jutro wieczorem. Całe dwa dni spędzimy z wami. Hmmm?
- Tak, ale może jeszcze się zastanowicie?
- Nie zmienimy decyzji. To, że wyjeżdżamy nie oznacza, że masz rozstać się z Karoliną.
- Wiem, nie pozwoliłbym na to.
Pogadaliśmy jeszcze przez chwilę. Potem okazało się, że nic nie ma do jedzenia i jestem zmuszona udać się do sklepu.
- Pójdę z tobą. Spacer dobrze mi zrobi.
- Nie ma sprawy. Napisze tylko wiadomość pozostałym gdzie jesteśmy.
Napisałam liścik i zostawiłam w salonie na stole. Po chwili byliśmy już przed hotelem. Oczywiście nie obyło się bez tłumu ludzi krzyczących imię Louis’a. Jedna dziewczyna nawet mnie poprosiła o autograf. Jednak spokojnie wytłumaczyłam, że nie zamierzam udzielać szczerych wywiadów o życiu chłopaków. Tak naprawdę to dzięki tej dziewczynie zdałam sobie sprawę jak słabo ich znam. Trzeba to zmienić. Wreszcie ruszyliśmy dalej. Dochodziliśmy już do sklepu, kiedy przeżyłam absolutny szok. Wyszła z niego Eleanor. Tak, tak, o tą mi chodzi. Była dziewczyna Louis’a.  Zauważyła nas i podeszła bliżej.
- Louis, możemy porozmawiać?
- O co chodzi?- udawał, że mu nie zależy, ale on chyba wciąż coś do niej czuł.
Zostawiłam ich samych, a sama weszłam do sklepu. Ciekawość zwyciężyła, więc co chwilę wyglądałam przez okno, wzbudzając przy tym zdziwienie sprzedawcy. Wreszcie wszystko już kupiłam i postanowiłam wyjść. Akurat kończyli rozmowę. Przytulili się na pożegnanie, Eleanor odeszła, obojgu uśmiech nie schodził z twarzy. Byłam pewna tego co się stało. On znowu z nią jest! To niemożliwe. Jak on mógł?! W tej chwili zobaczył moją minę.
- Nie bój się, nie wróciłem do niej, zaraz wszystko ci wyjaśnię.- powiedział.
Momentalnie kamień spadł mi z serca.
- Chciała, żebyśmy do siebie wrócili, ale ja powiedziałem, że kocham kogoś innego.- zamurowało mnie. – Teraz tylko Karolina się dla mnie liczy.
- W takim razie czemu się przytuliliście?
- Zostaliśmy przyjaciółmi.
Totalnie mnie zatkało, zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam z niego dumna, ze tak zrobił. Kochał ją i była dla niego najważniejsza. Ale to romantyczne… Zaczęłam fantazjować, lecz po chwili mi przerwał.
- Kupiłaś marchewki?- Zaczęłam się śmiać, nic nie powiedziałam tylko pokazałam mu siatkę wypełnioną jego przysmakiem.- Zuch dziewczyna.- To wywołało u nie kolejną falę śmiechu.
- Louis, bo widzisz może dzisiaj zamiast iść na jakąś dyskotekę lub oglądać kolejny bardziej śmieszny, niż straszny horror, moglibyśmy pogadać. Tak naprawdę my was za dobrze nie znamy. Opowiedzielibyście nam coś o was.
- Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Wy tez zdradzicie kilka szczegółów z waszego” mrocznego” życia.
Znowu wybuchnęłam śmiechem.
- Umowa stoi.- powiedziałam po chwili.

Kiedy weszliśmy do apartamentu chłopaków nikt już nie spał. Zayn gonił Harry’ego, który wziął mu szczotkę. Niall jadł coś z puszki, pewnie zaglądał już do lodówki. Karolina krzyczała, że w łazience jest pająk, a Liam i dziewczyny…. właśnie gdzie oni są? Później okazało się, że na noc została tylko Danielle, którą właśnie poszedł odprowadzić Liam. Alice i Dominica poszły do domu kiedy ja już spałam. Przygotowałam z Louis’em śniadanie, na które wszyscy się rzucili. Nie przeszkadzał im nawet mój antytalent kucharski.
- Wiecie na jaki pomysł wpadła Ania?- zaczął Louis.
- Skąd mamy wiedzieć. Oświecicie nas?- spytał Liam, który właśnie przyszedł.
- Opowiemy im coś o sobie, tak właściwie to za wiele o nas nie wiedzą.- zwrócił się do chłopaków.
- Nawet dobry pomysł, my o nich też za dużo nie wiemy.
- A ja już myślałem, że zrobimy pożegnalne ognisko.- wtrącił się Harry.
- Ciekawe gdzie, na dachu?- spytałam z drwiną.
- To wcale nie jest taki zły pomysł… - poruszył złowieszczo brwiami.
- Ejj.
- No dobra, żartowałem.
Dochodziła 10. Wpadłam na jeden ze swoich kolejnych genialnych pomysłów i postanowiłam wziąć kąpiel. Inni oglądali jakieś reality show. Niezbyt mnie to interesowało. Dolałam jeszcze płynu do kąpieli, po którym wprost tonęłam w pianie. Nie powiem, przyjemne uczucie. W pewnym momencie do łazienki wpadł Louis.
- Louis! Mógłbyś wyjść, nie widzisz, że się kąpię?- dobrze, że nalałam tyle tego płynu, przynajmniej nic nie wiedział.
- Ty mogłaś mi wejść, a ja to nie.
- Louis, proszę.
- Przyszedłem tu po coś innego. Pilnie muszę skorzystać z toalety.
- Nie żartuj sobie ze mnie. Wychodź!
- Ale ja mówię poważnie. Dłużej nie wytrzymam.
- To idź do jakiejś innej.
- Mamy jedną łazienkę.
- Czyli co, uważasz, że stąd wyjdę?
- Nie chce ci się?
- No raczej nie.
- Ale ja już nie mogę.
- To co mam zrobić. Widziałam cię już nago. Mną się nie przejmuj.
- Cicho! To miała być tajemnica.
- Wiem. Masz jakiś pomysł?
- Ni…. Harry- krzyknął.
Po chwili wbiegł mój chłopak.
- Zastaw ją, bo dłużej nie wytrzymam.
Oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Co?- spytał Harry.
Louis nic nie odpowiedział tylko rzucił mu ręcznik. Harry złapał go, a potem trzymał tak, abym nic nie zobaczyła. Nie mogłam przestać się śmiać, zresztą nie tylko ja. Wreszcie Louis zrobił to co musiał i wyszedł. Zostałam sama z Harry’m.
- Chodź już do nas. Nie mam do kogo się przytulić.
- Za chwilę wychodzę. W dalszym ciągu oglądacie ten program?
- Nie, już się skończył.
- W takim razie wychodzę.
Popatrzyłam na niego dając mu znak, że ma wyjść.
- No co, własnego chłopaka się wstydzisz?- oburzył się.
- Nie.- niechętnie wyszłam przy nim, aby potwierdzić moją odpowiedź.
Weszliśmy do salonu. Pozostali oglądali jakiś poradnik. Zdziwiło mnie to. Oni i tego typu programy? Faktycznie ich nie znałam. Rozmawiało za sobą kilku specjalistów o….. kłamstwie. Mówili, że nie należy oszukiwać kochanej osoby, to prowadzi do rozpadu związku i takie tam. Zdałam sobie sprawę, że kocham Harry’ego na tyle mocno, że nie chcę, żeby cierpiał, lecz na tyle słabo, aby mu powiedzieć o mojej chorobie. Jestem beznadziejna.
- Przełączcie to.- wszyscy na mnie spojrzeli i zmienili kanał na jakiś „horror”.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Zdecydowałam się podzielić ten rozdział na dwie części. Dodałam go, choć miałam tego nie robić, ale to było silniejsze ode mnie. Tak więc macie upragnioną siedemnastkę. Wiem, że jest trochę nudna, ale obiecuję, że część druga będzie lepsza. Jakbyście mieli jakieś pytania oto mój email (ania296505@wp.pl). Odpowiem na wszystkie pytania. Komentujcie i bierzcie udział w sondzie. Następny dodam we wtorek. Pa:)